Kategoria:

Dodał(a):

5 lis 2017, 18:30

Drugiego października o godzinie 3:00 ja, uczniowie i nauczyciele z mojej szkoły spotkaliśmy się na parkingu przy ul. Kościelnej, gdzie czekaliśmy na autobus wycieczkowy. Noc była zimna, a transport się spóźniał. Na szczęście po piętnastu minutach podjechał po nas ciepły autokar i wsiedliśmy. Z racji tego, że jestem w klasie trzeciej gimnazjum, wraz z moimi kolegami i koleżankami usiadłem na tylnych siedzeniach, co było moim marzeniem od 4 klasy podstawówki, kiedy to podziwiałem „starszaków” siedzących na tyle autobusu. Większość drogi spędziłem, śpiąc wygięty jak człowiek-guma,czasem oglądałem widoki za oknem, które zapierały dech w piersiach.

Gdy dojechaliśmy do Zakopanego, wjechaliśmy na Gubałówkę. Wsiedliśmy do kolejki z dużymi wagonami, podobnymi do małych wagoników tramwaju. Na miejscu mieliśmy piękny widok na Kasprowy Wierch i chwilę wolnego czasu. Starałem się oszczędzać pieniądze, ale niestety na górze pochłonęła mnie niesamowita i warta wydania 30 złotych atrakcja zwana „bokserem”, którą można spotkać praktycznie w każdym lokalu w Augustowie, ale tu chodziło o rywalizację między kolegami z naszej i paru młodszych klas – nie mogłem nie wziąć udziału. Tutaj skromnie się pochwalę, że konkurencję wygrałem. Potem poszliśmy na Polanę Szymoszkową, podziwiać stację narciarską. Zwiedziliśmy także zabytkowy cmentarz na Pęksowym Brzysku. Przewodnik zwracał nam uwagę na takie nazwiska jak: Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Witkiewicz, Kornel Makuszyński.
Hotel mile mnie zaskoczył. Pokoje były ładne, a pościel czysta i pachnąca. Do godziny 22:00 mieliśmy czas wolny, po czym oczywiście grzecznie i cichutko poszliśmy spać. Rano wstaliśmy bez marudzenia wypoczęci i głodni nowych wrażeń. Zjedliśmy pożywne śniadanie, pobraliśmy smaczny, suchy prowiant i wyjechaliśmy na spotkanie z przewodnikiem.

W Tatrzańskim Parku Narodowym drogę uprzyjemniały nam piękne widoki, płynące potoki i drzewa poukładane na ziemi przez wiatr halny. Do Jaskini Mroźnej wchodziliśmy pojedynczo, miejscami musiałem kucać, a nawet się czołgać, ale podobało mi się jej wnętrze. Kropelki miarowo kapały z sufitu i kamiennych ścian. Zastanawiałem się, jak zainstalowano tam światła i poprowadzono instalacje elektryczne. Po wyjściu z jaskini zeszliśmy na dół stromym stokiem. Odpoczęliśmy chwilkę i udaliśmy się do schroniska. Wypiliśmy tam gorącą herbatę, ogrzaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wsiedliśmy do autobusu, udając się do Sanktuarium na Krzeptówkach i Kaplicy na Jaszczurówce, zaprojektowanej przez Stanisława Witkiewicza. Następnie zobaczyliśmy skocznię narciarską, po czym pojechaliśmy na Krupówki, gdzie mieliśmy półtorej godziny czasu wolnego. Wraz z klasą poszedłem do starożytnej, rzadko spotykanej, tajemniczej restauracji zwanej „McDonald’s”. Ze względu na to, że zaszliśmy dość daleko, powrót na miejsce zbiórki zajął nam ponad 30 minut. Po drodze musieliśmy zdejmować kurtkę Michała z trzymetrowej latarni za pomocą miotły pożyczonej od pana ze straganu z kapeluszami.

Wróciliśmy do hotelu około godziny 19:00, zjedliśmy obiadokolację, na której panie nauczycielki ogłosiły, że dzisiaj mamy czas do 23:00.Postanowiliśmy nie korzystać z tego przywileju i ku uciesze nauczycielek poszliśmy spać 2 godziny przed końcem czasu, ponieważ uznaliśmy, że noc jest od spania, a dzień od zwiedzania.
Następnego dnia wstaliśmy wypoczęci, ale niestety również smutni, bo był to ostatni dzień wycieczki. Zwiedziliśmy Zamek w Niedzicy, w którym kręcono film „Wakacje z duchami” oraz jeden z odcinków kultowego „Janosika”. Kolejnym punktem naszej wycieczki był spływ Dunajcem, który moim zdaniem był drugą najlepszą atrakcją wyjazdu. Później wybraliśmy się do kopalni soli w Wieliczce, przed wejściem podziwiając tężnię solankową. Następnie weszliśmy do kopalni, gdzie rozpoczęliśmy schodzenie pod ziemię. Przewodnik poinformował nas, że na pierwszym etapie będziemy schodzić ze 160 schodów, ja naliczyłem 162, ale to pewnie mój błąd. Kopalnia była zdecydowanie moim „number one”, jeśli chodzi o zwiedzanie i atrakcje. Spodobał mi się klimat panujący pod ziemią, półmrok, kapanie wody i rzeźby. Czułem się jak w „Powrocie do przeszłości”. Po wyjściu niestety przypomniałem sobie, że to koniec wycieczki. „Koniec wrażeń” pomyślałem i w myślach pożegnałem się z Zakopanem i wszystkimi pięknymi miejscami, które widziałem.

Po drodze byliśmy jeszcze w wąwozie Homole w Małych Pieninach, gdzie spotkaliśmy współczesnego Janosika, który zaproponował nam wspólne zdjęcie. Nie zmęczyliśmy się za bardzo, gdyż dla wygody turystów w wielu miejscach zamontowano metalowe mostki. Po wielu godzinach podróży zajechaliśmy do restauracji, aby zjeść obiadokolację. Niestety, dopiero po godzinie podano nam zupę. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki roznoszeniu talerzy, sztućców i jedzenia wziąłem szybki kurs kelnera. Po obiedzie wyjechaliśmy do Augustowa. Droga powrotna minęła spokojnie. Około godziny 4:00 wróciliśmy do domu.

To moja ostatnia wycieczka ze szkołą, co szczerze mówiąc, trochę kłuje mnie w serce. Dziękuję wszystkim za świetny wyjazd i wszystkie śmieszne oraz miłe sytuacje.

Igor Wałamaniuk